Po
dwudniowym pobycie w Limie, stolicy Peru, wyjechaliśmy znowu na łono natury. Po raz kolejny nad Pacyfik. Lima bardzo Nam się podobała, lecz jak to już zwykle bywa, nie
mamy fotorelacji z dużych miast. Nie potrafimy się chyba odnaleźć
pośród setek turystów (miejscowych i zagranicznych – czyli gringos) robiących „piękne” zdjęcia przy jeszcze „piękniejszej” fontannie. Podobała Nam
się bardzo zabudowa starego miasta – czyli centrum, po którym mogliśmy
spacerując, co chwilę odkrywać nowe, ciekawe miejsca.
Duże
miasta to jednak nic dla Nas – przynajmniej nie na dłużej, więc z Limy
pojechaliśmy 200 kilometrów dalej na południe, do pewnego skrzyżowania na
autostradzie Panamerykańskiej. Stamtąd dostaliśmy się grupową taksówką do miasta
Pisco, żeby kolejną zbiorową taksówką dojechać do osady Paracacs. Mimo, że mieszka
w niej pewnie 100 albo 200 osób, to każdego ranka Paracas wypełnia się autobusami
turystów pragnących zobaczyć tak zwane… „Galapagos dla ubogich”.
Wyspy
Las Balletas to raj dla turystów – zwłaszcza tych, którzy najbardziej kochają
ptaki. Na tym maleńkim i nie zamieszkałym (tymczasowo przebywają tu tylko
naukowcy i straż parku) archipelagu składających się z paru większych skał i
łuków skalnych, można wypatrzyć między innymi: kormorany, pelikany, pingwiny, lwy
morskie oraz głuptaki. Zwierząt jest
zadziwiająco dużo. Lokalizacja musi wyjątkowo im pasować, skoro wyspy o
łącznej powierzchni 0,12 kilometra kwadratowego zamieszkują dziesiątki tysięcy
różnych osobników.
Niesamowite
dla Nas jest to, że tak daleko od Arktyki żyją pingwiny (choć dopływają aż do
Archipelagu Galapagos na równiku!). Tym bardziej wielki dostrzegliśmy kontrast:
wybrzeże Pacyfiku w Peru jak i sama Lima otoczone jest wielkimi pustyniami, a
tymczasem wystarczy półgodzinny odpłynąć od stałego lądu by ujrzeć… pingwiny.
Ich ruchy i zachowania stadne bardzo Nam się podobały. Wyspy Ballestas zrobiły
na Nas ogromne wrażenie, mimo dość mało przyjemnej formy ich zwiedzania, czyli
pływania pośród skałami trzydziestoosobowymi motorówkami pełnymi turystów. Tak
czy inaczej, warto się tam wybrać, szczególnie jak ktoś nie może sobie pozwolić
na wydanie 1000$ na wycieczkę na Galapagos – tu może zobaczyć część ze słynnych
egzotycznych gatunków za jedyne 10$!
Co
ciekawe wyspy Ballestas i okolicę pokrywają duże ilości „guano”, czyli ptasich
odchodów. Ten cenny nawóz w niektórych miejscach stanowi podobno warstwę
dochodzącą w swojej grubości do 50 metrów! Właśnie te gatunki, występujące na
Archipelagu produkują najwięcej guano, co prowadziło do licznych sporów
pomiędzy Peru, Boliwią i Chille. Również Hiszpania prowadziła wojnę z Peru i
Chille w latach 1864 -1866 – chodziło właśnie o kontrolę nad produkcją guano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz