Pozdrawiamy z Kaszmiru,
najbardziej wysuniętego na północ stanu Indii. Miejsce, które kiedyś Tomka
bardzo zafascynowało, teraz jednak ciężko odnaleźć tamtego blask. Dużą
rolę odgrywa załamanie pogody – prawie cały czas pada deszcz i jest zimno: 12*C
w dzień i 9*C w nocy. Obecnie jest tutaj mnóstwo indyjskich turystów, których
nie odstrasza ciągłe napięcie na linii Pakistan – Indie. My czujemy się tutaj
bezpiecznie, bo fakt, że na każdym kroku znajduje się posterunek wojska dodaje
raczej poczucia bezpieczeństwa niż strachu.
Droga do Kaszmiru okazała się dla
Nas bardzo długa i męcząca. W środę z Goa lecieliśmy samolotami do Delhi (pół
dnia drogi), skąd mieliśmy od razu wieczorem ruszyć pociągiem do Kaszmiru.
Problemem okazał się fakt, że spóźniliśmy się 45minut do kasy dla turystów
zagranicznych, a w normalnym okienku biletów na Nasz pociąg już nie było… Nie
było, albo po prostu nie dało się ich kupić (?!). Naprawdę trudno jest
wyobrazić sobie dworzec w 22 milionowym mieście. Niezliczona ilość naganiaczy i
oszustów od samego początku robi wszystko, żeby wprowadzić człowieka w błąd i
przekonać go, że jedyną możliwą opcją dostania się w wybrane miejsce, jest ta,
o której on mówi. Wiedzieliśmy o tym i nie daliśmy się, choć cała walka o
bilety trwała prawie 2 godziny. Postanowiliśmy zostać na noc w stolicy. Plan
był taki, żeby rano zarezerwować bilet
na czwartkową noc, pozwiedzać miasto i wieczorem wyruszyć do Kaszmiru. Wszystko
było by dobrze, gdyby nie upał wynoszący 37*C (ok. 21.w nocy) i sympatycznie
wyglądająca knajpka przy jednej z głównych „turystycznych” ulic Delhi… Wychodząc
z niej po kolacji od razu poczuliśmy, że to nie był dobry wybór. Na szczęście
hotel był niedaleko… Tomek całą noc wymiotował, a Weronika narzekała na ciągły
ból brzucha. Czwartkowy poranek, południe i popołudnie przeleżeliśmy w łóżku
naprawdę ledwie żyjąc. Byliśmy totalnie wymęczeni, ale postanowiliśmy jednak
uciec z tego okropnego miejsca jakim jest Delhi.
Chyba na Nasze szczęście, kiedy
rezerwowaliśmy bilety kolejowe do Jammu, nie było już tych najtańszych i
wybraliśmy trzecią klasę z klimatyzacją. Udało nam się, bo w komfortowych (jak
na indyjskie) warunkach, przespać całą 11 godzinna podróż. Dalej z Jammu
czekało Nas do przejechania 290km do Naszego celu – Srinagaru. 290 kilometrów?
Weronika powiedziała, że to by były ponad trzy godziny drogi w Polsce. Tomek
wyliczył średnią prędkość ok. 50km/h co daje nam 6 godzin jazdy… Aha, nie
jechaliśmy żadnym autobusem, czy nawet minibusem – wybraliśmy „Shared taxi”,
czyli terenówkę do której wchodzi 7-10 osób. Natomiast czas przejazdu – 10
godzin, przypomniał Nam, że Kaszmir leży już w Himalajach. Stąd całkiem
niedaleko do drugiego szczytu Ziemi: K2.
W końcu jednak dotarliśmy na
środek jeziora Dal Lake w Srinagarze, gdzie spędzimy dwie noce. Na środek
jeziora, bo miasto słynie z ogromnej ilości „houseboat’ów” czyli pływających
domków, w których znajduję się jedna do trzech sypialni i salon. Nam po długich
i bardzo uciążliwych targach udało się w końcu położyć w pokoju klasy „Delux”,
gdzie mieliśmy prąd, ciepłą wodę pod prysznicem oraz podgrzewany kocyk w łóżku.
I to wszystko w cenie zdecydowanie gorszych łódek w okolicy. Szczęśliwie, bo
byliśmy tutaj już po zmroku i dla właściciela byliśmy jedyną szansą zysku tego
dnia. Właściciel nie był jednak najbardziej zadowolony z tego targu i powtórzył
Nam pięć razy, że o 10 rano mamy się stąd wynosić, bo on znajdzie lepszych
klientów. Cóż – Nam pozostało znaleźć inny spośród setek pływających domków na
kolejną noc, a pierwsza spaliśmy w luksusowej komacie wyścielonej dywanami.
Drugi houseboat mamy już o
przeciętnym standardzie w cenie wczorajszych luksusów. Postanowiliśmy jednak
skrócić Nasz pobyt w Kaszmirze, ze względu na pogodę. W niedzielę w nocy wyjeżdżamy
ze Srinagaru, i w poniedziałek popołudniu chcielibyśmy już zwiedzać Dharamsalę i
McLeod Ganj – obecną rezydencję Dalai Lamy XIV.
Ps. Dziękujemy serdecznie za już ponad 5 tysięcy odsłon Naszego bloga ;)
Nie zawsze musi być idealnie. I w wyjeździe życia napotyka się problemy. Życzę powodzenia w dalszej części wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńJa polecam do jedzenia McDonaldsa albo KFC ;) Koki
OdpowiedzUsuń'Heaven lovely'... lovely ;)
OdpowiedzUsuńKoki - w McDonaldsie można tutaj kupić kanapki takie jak "Big Maharadża" "Mc Tikki Aloo" i "Mc TajMahal". O Big Mac'u zapomnij ;)
OdpowiedzUsuńPozdro!
W KFC widzę, że Twistery i frytasy są, więc dalej polecam :). A Big Maharadża to jak Big Mac, tylko z krową zamienioną na kurczaka, to też powinno być spoko, na pewno bym spróbował :). Aha, i zapomniałem w poprzednim komentarzu o mega-ważnej poradzie - pijcie dużo Coli - po Coli brzuch nie boli :D. Koki
UsuńPytałeś Tomku o pracę w serwisie? Ciekawe ile proponują na godzinę :)Radek
OdpowiedzUsuńdokładnie Koki, pijemy dużo Coli, po Coli brzuch mniej boli :) (poza tym, to najbardziej reklamowany i uwielbiany napój tutaj :))
OdpowiedzUsuńByłem w Indiach, ale osobiście ten kraj mnie przytłoczył. Brudno tam, dużo ludzi na m2, a do tego magia Bollywood znika, gdy to widzimy. Zdecydowanie bardziej podobała mi się Indonezja. Nieco dalej, ale kultura i kraj bardzo atrakcyjny.
OdpowiedzUsuń