Po siedmiu
udanych dniach w Boliwii przyszedł czas na ostatnie już podsumowanie kraju, w
którym zagościliśmy na dłużej. Pozostał Nam jeszcze jeden dzień przesiadki w
Kolumbii i jeden w Hiszpanii.
Cały Nasz pobyt w Boliwii, spędziliśmy w La Paz oraz w okolicznych górach
Kordylliera Real, gdzie wspięliśmy się na najwyższą górę w Naszym życiu –
sześciotysięcznik Huayna Potosi. To był bardzo szybki tydzień w jednym kraju i
w ogóle nie mięliśmy czasu się nudzić. Samo La Paz nie oferuje zbyt wiele
atrakcji, lecz jest świetną bazą wypadową do zwiedzania całego kraju. Na każdym
kroku napotyka się biura oferujące wycieczki na największą słoną pustynię
świata lub w Amazońską dżunglę – jest w czym wybierać i w Boliwii na pewno jest
mnóstwo ciekawych miejsc. Nam nie wystarczyło już czasu, by to wszystko
zobaczyć. Może to i dobrze, bo jest do czego wracać. Zdjęcia ze słonnej
pustyni, które widzieliśmy w La Paz naprawdę powalają i dopiero teraz wiemy ile
straciliśmy nie odwiedzając tego miejsca. Najlepiej byłoby poświęcić na tę
pustynie 3 -4 dni, a tyle już nie mieliśmy.
Boliwia to najuboższy kraj Ameryki Południowej i widać to na pewno obserwując
życie na ulicy. Roi się od małych handlarzy, próbujących za byle grosz sprzedać
cokolwiek. Dużo jest też osób nie mających nawet na chleb, którzy okupują okolicę
głównych placów licząc na skromny datek. Ogromny jest kontrast, pomiędzy
zachodnimi turystami, którzy spacerując głównym deptakiem rozglądają się za
atrakcjami, pamiątkami i salonami, w których mogli by skorzystać z masażu, a
lokalnymi mieszkańcami, którzy często nie mają w domu nawet prysznica. Nie raz
widzieliśmy też kobiety, często w regionalnych strojach pracujące przy budowach
i remontach dróg. Zdarzało się, że mimo ciężkiej pracy z łopatą, kobieta na
plecach i tak przewiązane miała dziecko w chuście.
W Boliwii mogliśmy nacieszyć się jeszcze po raz ostatni rdzenną, tak bardzo
ciekawą dla Nas indiańską kulturą. Większość mieszkańców tego kraju nie wstydzi
się swoich korzeni, wręcz z dumą zakłada wielowarstwowe (aż do 15 warstw?!)
spudnice, poncza i kapelusze. Lokalna kultura Indian, która się tutaj zachowała
jest czymś niespotykanym nigdzie indziej – to poza naturalnymi atrakcjami,
główny atut Boliwii. My chcielibyśmy tutaj jeszcze wrócić, przynajmniej jeszcze
na tydzień ;).
Po kosztownym dla Nas Peru w Boliwii zacisnęliśmy pasa. Wydaliśmy dodatkowo po
300 zł za wejście na Huayna Potosi, więc od razu musieliśmy wypłacić ok. 1200
złotych z bankomatu. Mimo wszystko, dzięki unikaniu turystycznych restauracji,
Nasze wydatki były wręcz mikroskopijne i nie musieliśmy już więcej nic wypłacać. W końcowym rozliczeniu Boliwia nie stała się wcale bardziej
kosztowna dla Nas niż wcześniejsze kraje. Wiadomo, łatwo było żyć tutaj za
nieduże pieniądze, tym bardziej, że Naszym głównym zajęciem było spacerowanie
po mieście.
Przykładowe ceny w Boliwii:
- Pokój dwuosobowy w tanim hostelu: 35 zł
- Kompletny obiad w lokalnej stołówce: 4 - 7 zł
- Danie w turystycznej restauracji: 20 - 25 zł
- Bilet na autobus – 0,5 zł
- Butelka Boliwijskiego wina w sklepie : 11 zł
Bardzo fajny blog! Niesamowity! Trafiłam na niego dopiero dzisiaj (przez Interię) i muszę przyznać, że książkę którą czytam odkładam na bok na rzecz Waszego bloga! Zdjęcia na blogu macie niczym profesjonaliści i bardzo ciekawie opisujecie każdy kraj! :) Zamiast pustyni wybrałabym jednak lasy Amazonki! Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuń