niedziela, 21 kwietnia 2013

Ciężka droga do Kaszmiru


Pozdrawiamy z Kaszmiru, najbardziej wysuniętego na północ stanu Indii. Miejsce, które kiedyś Tomka bardzo zafascynowało, teraz jednak ciężko odnaleźć tamtego blask. Dużą rolę odgrywa załamanie pogody – prawie cały czas pada deszcz i jest zimno: 12*C w dzień i 9*C w nocy. Obecnie jest tutaj mnóstwo indyjskich turystów, których nie odstrasza ciągłe napięcie na linii Pakistan – Indie. My czujemy się tutaj bezpiecznie, bo fakt, że na każdym kroku znajduje się posterunek wojska dodaje raczej poczucia bezpieczeństwa niż strachu.

Droga do Kaszmiru okazała się dla Nas bardzo długa i męcząca. W środę z Goa lecieliśmy samolotami do Delhi (pół dnia drogi), skąd mieliśmy od razu wieczorem ruszyć pociągiem do Kaszmiru. Problemem okazał się fakt, że spóźniliśmy się 45minut do kasy dla turystów zagranicznych, a w normalnym okienku biletów na Nasz pociąg już nie było… Nie było, albo po prostu nie dało się ich kupić (?!). Naprawdę trudno jest wyobrazić sobie dworzec w 22 milionowym mieście. Niezliczona ilość naganiaczy i oszustów od samego początku robi wszystko, żeby wprowadzić człowieka w błąd i przekonać go, że jedyną możliwą opcją dostania się w wybrane miejsce, jest ta, o której on mówi. Wiedzieliśmy o tym i nie daliśmy się, choć cała walka o bilety trwała prawie 2 godziny. Postanowiliśmy zostać na noc w stolicy. Plan był taki, żeby  rano zarezerwować bilet na czwartkową noc, pozwiedzać miasto i wieczorem wyruszyć do Kaszmiru. Wszystko było by dobrze, gdyby nie upał wynoszący 37*C (ok. 21.w nocy) i sympatycznie wyglądająca knajpka przy jednej z głównych „turystycznych” ulic Delhi… Wychodząc z niej po kolacji od razu poczuliśmy, że to nie był dobry wybór. Na szczęście hotel był niedaleko… Tomek całą noc wymiotował, a Weronika narzekała na ciągły ból brzucha. Czwartkowy poranek, południe i popołudnie przeleżeliśmy w łóżku naprawdę ledwie żyjąc. Byliśmy totalnie wymęczeni, ale postanowiliśmy jednak uciec z tego okropnego miejsca jakim jest Delhi.

Chyba na Nasze szczęście, kiedy rezerwowaliśmy bilety kolejowe do Jammu, nie było już tych najtańszych i wybraliśmy trzecią klasę z klimatyzacją. Udało nam się, bo w komfortowych (jak na indyjskie) warunkach, przespać całą 11 godzinna podróż. Dalej z Jammu czekało Nas do przejechania 290km do Naszego celu – Srinagaru. 290 kilometrów? Weronika powiedziała, że to by były ponad trzy godziny drogi w Polsce. Tomek wyliczył średnią prędkość ok. 50km/h co daje nam 6 godzin jazdy… Aha, nie jechaliśmy żadnym autobusem, czy nawet minibusem – wybraliśmy „Shared taxi”, czyli terenówkę do której wchodzi 7-10 osób. Natomiast czas przejazdu – 10 godzin, przypomniał Nam, że Kaszmir leży już w Himalajach. Stąd całkiem niedaleko do drugiego szczytu Ziemi: K2.

W końcu jednak dotarliśmy na środek jeziora Dal Lake w Srinagarze, gdzie spędzimy dwie noce. Na środek jeziora, bo miasto słynie z ogromnej ilości „houseboat’ów” czyli pływających domków, w których znajduję się jedna do trzech sypialni i salon. Nam po długich i bardzo uciążliwych targach udało się w końcu położyć w pokoju klasy „Delux”, gdzie mieliśmy prąd, ciepłą wodę pod prysznicem oraz podgrzewany kocyk w łóżku. I to wszystko w cenie zdecydowanie gorszych łódek w okolicy. Szczęśliwie, bo byliśmy tutaj już po zmroku i dla właściciela byliśmy jedyną szansą zysku tego dnia. Właściciel nie był jednak najbardziej zadowolony z tego targu i powtórzył Nam pięć razy, że o 10 rano mamy się stąd wynosić, bo on znajdzie lepszych klientów. Cóż – Nam pozostało znaleźć inny spośród setek pływających domków na kolejną noc, a pierwsza spaliśmy w luksusowej komacie wyścielonej dywanami.

Drugi houseboat mamy już o przeciętnym standardzie w cenie wczorajszych luksusów. Postanowiliśmy jednak skrócić Nasz pobyt w Kaszmirze, ze względu na pogodę. W niedzielę w nocy wyjeżdżamy ze Srinagaru, i w poniedziałek popołudniu chcielibyśmy już zwiedzać Dharamsalę i McLeod Ganj – obecną rezydencję Dalai Lamy XIV. 


Ps. Dziękujemy serdecznie za już ponad 5 tysięcy odsłon Naszego bloga ;) 














7 komentarzy:

  1. Nie zawsze musi być idealnie. I w wyjeździe życia napotyka się problemy. Życzę powodzenia w dalszej części wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja polecam do jedzenia McDonaldsa albo KFC ;) Koki

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Heaven lovely'... lovely ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koki - w McDonaldsie można tutaj kupić kanapki takie jak "Big Maharadża" "Mc Tikki Aloo" i "Mc TajMahal". O Big Mac'u zapomnij ;)

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W KFC widzę, że Twistery i frytasy są, więc dalej polecam :). A Big Maharadża to jak Big Mac, tylko z krową zamienioną na kurczaka, to też powinno być spoko, na pewno bym spróbował :). Aha, i zapomniałem w poprzednim komentarzu o mega-ważnej poradzie - pijcie dużo Coli - po Coli brzuch nie boli :D. Koki

      Usuń
  5. Pytałeś Tomku o pracę w serwisie? Ciekawe ile proponują na godzinę :)Radek

    OdpowiedzUsuń
  6. dokładnie Koki, pijemy dużo Coli, po Coli brzuch mniej boli :) (poza tym, to najbardziej reklamowany i uwielbiany napój tutaj :))

    OdpowiedzUsuń