poniedziałek, 13 maja 2013

Weronika, uważaj! Słoń!

Pozdrawiamy z Parku Narodowego Chitwan! Dotarliśmy tu dzisiaj w południe, akurat na lunch w hotelu. Wszystko jest dobrze zgrane, bo po raz pierwszy w Naszej podróży skorzystaliśmy z wykupienia zorganizowanej wycieczki. Nie jest to jednak autokar turystów jadący do tego samego hotelu. W Pokharze poprosiliśmy o załatwienie Nam z góry dojazdu, hotelu, wyżywienia oraz atrakcji na miejscu. I tak to wygląda, na przystanku autobusowym, przy głównym wejściu do Chitwanu miał czekać facet z karteczką „Kolago”, ale miał tylko napisaną nazwę hotelu w którym teraz mieszkamy. Tenże facet wskazał na niebieskiego pick-up’a i powiedział, żebyśmy wskakiwali „na pakę” i zawiózł Nas od razu na lunch ;)

                Smutno Nam było opuszczać Pokharę, bo ostatnio znacznie poprawiała się pogoda, a co za tym idzie i widoczność – dzisiaj podczas śniadania z nad brzegu jeziora Phewa w Pokharze mieliśmy w końcu pełny widok na Fishtail’a oraz inne wysokie szczyty.

                W Chitwanie radość ogarnęła Nas już parę minut po lunchu, kiedy wybraliśmy się sami na spacer po wsi Sauraha, gdzie znajduje się najbardziej popularne wejście do parku. Uśmiech Weroniki, kiedy na głównej ulicy co chwilę mijał nas słoń, był niesamowity, a gdy jeden z woźniców zatrzymał się i krzyknął, że Żona może podejść i dotknąć słonia, Jej euforia nie miała granic ;) 

                Po południu, mieliśmy już zaplanowany spacer z przewodnikiem po tutejszych terenach. Przewodnikiem okazał się być mieszkaniec okolicznej wioski, bardzo sympatyczny człowiek. Podczas długiej wędrówki, dowiedzieliśmy się trochę ciekawych rzeczy o okolicy oraz życiu w Nepalu. Przy tym wszystkim, zrobiliśmy sporo zdjęć, głownie mieszkańców pogranicza Parku Narodowego. Intensywność i różnorodność odcieni zieleni jest tutaj tak niesamowita, że można się cały pięciogodzinny przejazd autobusem zachwycać tylko widokiem z okna na wzgórza zagospodarowane pod uprawę ryżu.

                Odnośnie zdjęcia z metalowymi figurkami, to autentyczne odlewy robione na klepisku, gdzieś przy wiejskiej drodze. Fajnie, bo dotarliśmy do najbardziej oryginalnej odlewni aluminium jaką można sobie wyobrazić. Palenisko cały czas natleniane jest ręczną dmuchawą, a na rozżarzonym węglu leży stalowy rondelek, w którym topią się powoli… puszki po redbull’u. Obok kuca człowiek, który w piaskowej dzielonej w połowie formie odbija łyżki, figurki i inne przedmioty… I to nie była jakaś sztuczna atrakcja dla turystów tylko najprawdziwsza produkcja pamiątek z Nepalu… ;)

                Jutro rano wybieramy się na wycieczkę canoe po rzece w parku, a popołudniu na słoniowe safari, więc wieczorem spodziewajcie się kolejnych fotek – tym razem już z wnętrza Parku Narodowego Chitwan. 
























5 komentarzy:

  1. Widzimy, że podobają Wam się nie tylko słonie i bardzo nas to cieszy.Faktycznie dużo zieleni, ta trawa ma taki dziwny kształt, czy tego zielska nikt nie w(y)cina :). Pozdrawaimy MRK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trawa rośnie tutaj wszędzie, ale wcinać ją mogą tylko zwierzęta. Spożywanie przez ludzi jest nielegalne. Nasz lokalny przewodnik powiedział Nam, że za posiadanie dużej ilości marihuany (towar o wartości ponad 200 rupii - 8 zł) grozi kara :)
      Pozdrawiamy! W&T

      Usuń
  2. Fajnie. Byłem w Sauraha 2 razy. Uważajcie na tygrysy. Podczas mojego pobytu jeden zaszlachtował mężczyznę z wioski. Zapytajcie miejscowych o szczegóły.
    Pozdrawiam!
    Irek Oleksik

    OdpowiedzUsuń
  3. Wercia Tomek ten anonim to ja- Sandra-ale nie wiem jak nim nie byc:)jestem anonimowo z Wami

    OdpowiedzUsuń