poniedziałek, 17 czerwca 2013

Kanada

          W Kanadzie jesteśmy już od ośmiu dni i powoli chwile ekscytacji i zachwytu nad Toronto stają się chlebem powszednim. Chociaż to miasto jest tak duże, wiemy, że jeszcze dużo Nas tutaj zaskoczy. W Kanadzie (czego w ogóle się nie spodziewaliśmy), świat jest zupełnie inny niż w Europie dlatego musimy się wszystkiego uczyć jakby na nowo.

          W Toronto mieszkamy w dzielnicy Etobicoke, dzięki uprzejmości pary przyjaciół Naszego Taty - Doroty i Darka oraz ich sąsiada Jurka, który zwolnił dla Nas pokój w swoim mieszkaniu na czas Naszego pobytu w Kanadzie. Dzięki temu wszystkiemu, możemy poczuć, że w Toronto mamy jakieś swoje miejsce, w którym czujemy się dobrze. Otwartość i gościnność Naszych rodaków jest tutaj  naprawdę ogromna, za co serdecznie dziękujemy!

Multikulturowość w Toronto


          O Toronto moglibyśmy już napisać wiele stron tekstu, lecz na razie zaczniemy od najbardziej interesujących faktów. W aglomeracji, żyje 5,9 milionów ludzi, oficjalnie Polonię stanowi 250 000 ludzi, chociaż nieoficjalnie jest ich ponoć dwa razy więcej - czyli można powiedzieć, że prawie co dziesiąty człowiek na ulicy może być Polakiem, a z pewnością ma polskie korzenie! Toronto w ogóle jest najbardziej multikulturowym miastem świata, zamieszkałym przez ponad 150 różnych grup etnicznych. Według statystyki jaką znaleźliśmy z 2006 roku, etniczne pochodzenie połowy mieszkańców jest z krajów angielskojęzycznych (Anglia, Irlandia, Szkocja, Kanada), natomiast 10% to Chińczycy oraz kolejne 10% to Hindusi, 9% Włosi, 5% Niemcy, 5% Francuzi, 5% Polacy, 4% Portugalczycy, 4% Filipińczycy, 3% obywatele Jamajki... i tak można by wyliczać i wyliczać. Do tego w Toronto znajduje się mnóstwo "wiosek", czyli dzielnic zamieszkałych przez jedną narodowość. Najwięcej jest Chińskich Chinatown, ale oczywiście większość grup ma swoje "Little Italy", lub "Little Poland". My mieszkamy niedaleko nie cieszącej się zbyt dobrą sławą dzielnicy Mała Somalia. 

          Polskie sklepy to jeden z większych fenomenów dla Nas! Co chwilę w Toronto można zobaczyć budki z napisem "European Deli - Zakopane" albo "Grocery store - Karpaty". Do tego istnieje ogromny market "Starsky", w którym Weronika może kupić serek wiejski z Piątnicy, a w pobliskim "The Beer Store", Tomek może nabyć butelkę Tyskiego, Lecha czy Żubra... (Ps. Tak, serki wiejskie, ze względu na krótką datę ważności przylatują tutaj samolotami ;) ) 
Jurek, u którego mieszkamy, ma lodówkę zawsze pełną pysznych polskich wędlin i innych polskich przysmaków.

Praca i pieniądze


         Pierwszy tydzień Naszego pobytu, postanowiliśmy poświęcić bardziej na aklimatyzację w tym ogromnym mieście. Mimo tego, oboje zarobiliśmy już swoje pierwsze dolary! Weronika przez dwie godziny sprzątała mieszkanie, a Tomek już w środę, czwartek i piątek składał nowe rowery za dolary ;). Co prawda jak się okazuje tutaj na miejscu, raczej nie ma teraz wielkiego boomu na dwa koła i Tomek pracuje tylko "na zlecenia". Na szczęście właściciel sklepu, gdy skończyła się już robota zadzwonił do sklepu konkurencji na tej samej ulicy i polecił im "jednego z tych co się pobierają i okrążają świat, a w Ameryce chcieliby sobie dorobić na dalszą podróż". Więc we wtorek znowu szykuje się praca ;). Weronika w środę i następny poniedziałek ma mieć znowu jakieś sprzątanie, a dzisiaj jeszcze podzwonimy po różnych ogłoszeniach, żeby wypełnić grafik trochę bardziej. 

          Odnośnie wydatków, to nie jest tutaj wcale tak drogo - o ile zarabia się dolary. Minimalna stawka "na czarno" to 10$, a legalnie to prawie 12$ za godzinę. Po ośmiu godzinach pracy ma się więc w kieszeni 100$, a dla przykładu wynajęcie dużego mieszkania w bloku z dwoma łazienkami, prądem i wodą to kwota ok. 1000$, chleb 1,5-2,5$, benzyna to 1,3$, Tyskie 2,2$. Ubrania są tańsze niż w Polsce, a Galaxy S III to tylko minimalna tygodniówka... Sytuacja wygląda tak, że dwoje ludzi żyjących w Kanadzie nie musi pracować od rana do nocy, żeby zapłacić za czynsz i jedzenie - dzięki temu ludzie żyją tutaj bardziej bezstresowo i spokojniej niż w Polsce, ale to już inna historia.

Czas wolny w Kanadzie


          Toronto jest tak zielonym miastem jakiego jeszcze w życiu nie widzieliśmy. Jak oglądaliśmy mapę miasta przed przyjazdem wydawało się, że to po prostu ogromna ilość bloków i skrzyżowań... a jest zupełnie inaczej! Większość miasta stanowią małe piętrowe domki ukryte w cieniu dużych drzew. Można się zastanawiać, czy te domy wybudowano w środku lasu, czy las zasadzono wokół domów. Zieleni jest tak dużo i jest tak bujna, jak w żadnym innym mieście. Jest tutaj mnóstwo parków i małych skwerów, gdzie ludzie cały dzień leżą na trawie, czytają książki, grają we freezbee lub urządzają pikniki. Dookoła są publiczne bezpłatne korty do tenisa, boiska do różnych gier, a nawet publiczne baseny! Na chodnikach ludzie jeżdżą na stylowych rowerach, łyżworolkach a nawet na wrotkach. Mnóstwo ludzi biega, a gdzieniegdzie ktoś ćwiczy jogę na trawniku. W weekendy w parkach i przed domami ludzie urządzają wyprzedaże garażowe, wszyscy dobrze się bawią i wesoło spędzają czas, po prostu wypoczywając.

Niagara


         125 kilometrów od Toronto znajduje się granica z amerykańskim stanem Nowy Jork, oraz rzeka Niagara łącząca jezioro Ontario z jeziorem Erie. Jednak przede wszystkim znajduje się tam największa atrakcja turystyczna okolicy, czyli szeroki na 900 metrów wodospad Niagara (Kanadyjski), a zaraz obok mniejszy wodospad po stronie Amerykańskiej. Co każdą sekundę spływa Niagarą 5,700 m^3 wody, co pozwoliło by na uzupełnienie 38000 wanien! Ilość wody jaka spada z tego 54 metrowego wodospadu robi naprawdę piorunujące wrażenie. Nad uskokiem w kształcie podkowy, unosi się ogromna chmura małych kropelek wody, a podczas słonecznych dni widać olbrzymią tęczę, czasami nawet podwójną. Chcieliśmy podczas Naszej wczorajszej wycieczki podpłynąć statkiem prawie pod sam wodospad, ale spóźniliśmy się już na ostatni kurs, więc może jeszcze tam wrócimy by ujrzeć z bliska potężną moc Niagary.

























4 komentarze:

  1. uczyłam się kiedyś o czymś takim jak szok kulturowy. Obawiam się, że jeszcze parę tak radykalnych zmian typu Tajlandia/Kanada i zachorujecie nieodwracalnie!

    Kocham Was takich, jak na ostatnim zdjęciu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjecia przepiekne!Gratuluje odwagi i zaradnosci. :) Slyszalam, ze wybieracie sie na poludnie, jak sie "odrobicie". Meksyk cudowny, Cancun...kolorowe drinki, ciepelko i laba. Poleam Tikal w Gwatemali i wodospady Iquacu na granicy Argentyny i Brazylii...chociaz pewnie nie zrobia na Was takiego wrazenia jak na nas, po Niagarze.
    Pozdrawiam Podroznikow i zycze szczescia w realizacji dalszych planow.
    E.S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witajcie podróżnicy,
    czytam Was dwutorowo, jestem teraz w Srinagar i w Kanadzie. Spóźniłem się ze startem i teraz nadrabiam. Fajne zdjęcia, aż chciałoby się to wszystko zobaczyć na własne oczy. Jeżdzimy trochę bliżej i trochę inaczej bo zawsze na czterech kołach. Ciekaw jestem czy dalibyśmy radę dotrzeć tam gdzie jesteście tylko naszym sposobem. Ale myślę, że tak. Każdego dnia zaglądam i sprawdzam ccczy coś nowego się wydarzyło, jakie miejsca odwiedziliście i jakie zdjęcia zamieściliście.
    Zatem czekamy na nowości, nawet te codzienne z ulicy, ze sklepu, z talerza... Ciekaw jestem co takiego Kanadyjczycy jedzą. Jeżdżąc po świecie zawsze staramy się zaglądać do miejsc związanych z regionalną kuchnią. Sprawdzamy co takiego ciekawego można tam zjeść. Bo schabowego z kapustą i kluskami to mamy w Polsce.

    Pozdrawiamy Was serdecznie, życzymy smacznego

    Jacek z pokładu Fandango

    OdpowiedzUsuń
  4. placa minimalna to 10.25 a na czarno to roznie...

    OdpowiedzUsuń