poniedziałek, 22 lipca 2013

Toronto na półmetku

          Jesteśmy już w Kanadzie prawie połowę zaplanowanego przez Nas czasu. Od początku pobytu każdy dzień mija Nam dość szybko, ale odkąd zaczęliśmy pracować codziennie, gubimy już rachubę jaki jest dzień tygodnia. Powoli zaczynamy się też przygotowywać do wyjazdu do Ameryki Środkowej i Południowej. Kupiliśmy już parę przewodników i przypominamy sobie powoli język hiszpański. Pracując tutaj w Kanadzie, coraz częściej przychodzi Nam do głowy słynne zdanie wypowiadane przez meksykańskich robotników w USA: "Mucho trabajo, poco dinero" - czyli "dużo pracy, mało pieniędzy". Nam powoli udaje się odłożyć coraz więcej dolarów w kartonowej skarbonce, ale prawda jest taka, że gdyby nie możliwość darmowego mieszkania u Jurka, to bardzo kiepsko byśmy przędli.

          Nasza sytuacja nie zmieniła się zbytnio od poprzednich postów z Kanady. Tomek pracuje przede wszystkim w ogólnie pojętej budowlance, a czasami wpadnie mu parę godzin w sklepie rowerowym. Weronika natomiast, dwa dni w tygodniu sprząta luksusowe domy bogatych Włochów, a w pozostałe dni sprząta inne, różne, w zależności od zleceń. Ostatnio pracowaliśmy również w  weekend z myślą, że każdy jeden dolar kanadyjski to dwanaście meksykańskich pesos. Udało Nam się już chyba uzbierać na bilety lotnicze z Boliwii do Europy - czas teraz zacząć planować szczegóły jesiennej części podróży.

          To dopiero półmetek Naszego pobytu, więc nie chcemy jeszcze niczego podsumowywać, ale wiemy już na pewno, że Kanada to nie jest miejsce dla Nas. Nie martwcie się, na pewno nie zostaniemy tutaj na stałe ;)

          Ubiegły weekend w końcu mieliśmy wolny, więc mogliśmy ze znajomymi, Dorotą i Darkiem pojechać na... Kaszuby, gdzie odbieraliśmy ich dzieci z obozu harcerskiego. Kaszuby to odległe od Toronto o ok. 300 km okolice Barry's Bay. To pierwsza osada Polonii z XIX. W 1858 trzystu Kaszubów dopłynęło żaglowcem do Kanady uciekając przed pruskimi represjami. Tutaj kanadyjskie władze przydzieliły im ziemię, okolicę dzisiejszego miasteczka Wilno, która z całą pewnością przypadła do gustu pierwszym Polskim osadnikom. Krajobrazy tutaj są niemalże identyczne jak te, znane z Kartuz, Chmielna czy Kościerzyny w ojczyźnie. Nowo przybyli Polacy zaczęli karczować lasy, aby wybudować swoje domy, a po paru latach postawić również Polski kościół.

          Obecnie liczbę Kaszubów w Ontario szacuje się na 10 000, choć wielu z nich nie mówi już po Polsku. Ciekawie wyglądają tutaj tablice z nazwami ulic wziętymi od nazwisk właścicieli domostw, do których te drogi prowadzą. "Kowalski Road" czy "Szczypior Street". Przy wielu domach powiewają Polskie flagi, często w towarzystwie też biało czerwonych, ale z liściem klonowym na środku. W lecie odbywają się tutaj liczne obozy harcerstwa ZHP, które działa tutaj bardzo prężnie. Dzieci śpiewają wprawdzie polskie obozowe piosenki, ale znają tylko ich fonetyczny zapis, najczęściej prawie nie rozumieją słów... Tak czy inaczej dzięki takim obozom mają dużą szansę poznać trochę kultury kraju, z którego pochodzą ich przodkowie. Na obozach dzieci komunikują się miedzy sobą przede wszystkim w języku angielskim, ale wiele typowych harcerskich słów wciąż wypowiada się po polsku, np. "We've got new śpiewniks"  albo "We were dancing around ognisko with our druchna" ;).

         












5 komentarzy:

  1. kurcze a myślałam, że jednak Kanada będzie Waszym miejscem na dłużej hmm...całym sercem z Wami pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie, że są miejsca, gdzie nie wszyscy wstydzą się swojej polskości.
    dużo siły i energii, Ameryka czeka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mogli byscie sprecyzowac : kandada nie jest dla was miejscem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Prawdę mówiąc, spoglądając teraz wstecz widzimy tylko same dobre wspomnienia ;) Generalnie przecież, to nie jest tam wcale źle. Co się Nam nie podobało? Ja w tej chwili nie potrafię sobie nic przypomnieć...

    OdpowiedzUsuń