środa, 11 września 2013

Viva Mexico!

          Zastanawialiśmy się kiedyś, czy po wylądowaniu w Meksyku przywita Nas grająca meksykańska orkiestra i czy dosłownie wszędzie będzie można kupić tequile? Na orkiestrę musieliśmy chwilę poczekać, ale tequilę, margaritę i zimną cervezę można było dostać już na postoju taksówek przed terminalem. Swoją drogą, nazwy turystycznych autobusów jadących do hoteli, pochodziły właśnie od nazw popularnych alkoholi. Na muzykę na żywo, długo nie czekaliśmy, już po parudziesięciu minutach od wbitej kolejnej pieczątki w Naszych paszportach, płynęliśmy promem na Wyspę Kobiet - Isla Mujeres.

          Może nie była to orkiestra z prawdziwego zdarzenia, ale ten grajek z gitarą, który pracował na pokładzie promu Cancun - Isla Mujeres, przekonał Nas od razu do stwierdzenia, że Meksyk jest najlepszy! Facet, mimo swojej na pozór nudnej pracy jaką jest granie dla raptem 10 pasażerów, tak mocno wczuł się w karaibskie rytmy, że ostatnie minuty tego dwudziestominutowego rejsu po prostu tańczył z mikrofonem.

          Pierwsze dwie noce Naszej przygody w Meksyku śpimy na mikro polu namiotowym przy hostelu na wyspie. To zdecydowanie najlepszy hostel jaki widzieliśmy. Część pokoi to dormitoria, "wykute" w skale - wyglądają jak pomalowane na biały kolor jaskinie. Na terenie ośrodka jest mała plaża, bar na piasku gdzie codziennie odbywają się dyskoteki. Wszędzie rozwieszone są hamaki, a rano odbywają się zajęcia yogi przy plaży. Jedyne co może zakłócać tutaj spokój, to spadający z palmy kokos.

          Sama Isla Mujers to taka oaza szczęścia, podobnie jak Nasz hostel - wszyscy są wyluzowani, tak samo jak iguany leżące na słońcu, a jest ich tu naprawdę sporo. Głównym środkiem transportu na wyspie o długości 8 kilometrów, a szerokości od 150-800 metrów jest... wózek golfowy! Tak więc wszędzie dookoła jeżdżą tymi meleksami turyści z czerwonymi, plastikowymi kubeczkami na napoje, lub po prostu z butelką popularnego meksykańskiego piwa "Corona". Na wyspie znajduję się tylko jedno miasteczko, latarnia morska, wylęgania żółwi (można tam spotkać osobniki od 150 gramów aż do 300 kilogramów) oraz pozostałości po ruinach świątyni Majów. Oczywiście jest też kilka rajskich plaż i mimo paru resortów przy wodzie, można kąpać się na każdej z nich. Takie jest prawo w Meksyku, które zabrania zagradzania nawet plaż.

          Jak na razie Meksyk jest dużo bardziej "meksykański" niż to sobie wyobrażaliśmy. Na wyspie jest mnóstwo kolorowych małych domków, zdobionych ceramicznymi detalami oraz z figurkami świętych. Design i atmosfera tego miejsca wymagałaby tysięcy słów opisu - nie będziemy Was nudzić, po prostu przyjrzyjcie się zdjęciom.


































7 komentarzy:

  1. Jesteście Najlepsi!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu w podróży, tak jak lubicie najbardziej:-) Trzymamy kciuki i ślemy buziaki - Mira i Radek.

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurczę, jak pocztówki, nie mogłam się doczekać.

    a dlaczego akurat 'Wyspa Kobiet'? ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Isla Mujeres - są dwie wersje, ta bardziej prawdopodobna mówi, że konkwistador, który dopłynął tu jako pierwszy, odkrył na wyspie świątynię pełną podobizn kobiety - bogini płodności. Druga to raczej legenda, że pierwsi przybysze z Hiszpanii trzymali tutaj swoje kobiety, żeby zapewnić im bezpieczeństwo.

    Ana i najważniejsze - na wyspie znajduje się malutki pas startowy dla awionetek. Chyba jedyna firma, która wysyła tu swoje Cesny to "Aero Banana" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. oho, ja już dobrze wiem po co oni te kobiety tam trzymali....
    Aero Banana...przypadek? nie sądzę!
    czuuułam, że czekałam ;)to cóż, kolejna pozycja do listy TO DO dopisana ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam. Trochę czasu minęło, ale pamiętacie może nazwy hosteli w Meksyku w których się zatrzymaliście? Wybieram się tam za miesiąc i byłabym wdzięczna za namiary:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, nie mam w tej chwili przy sobie przewodnika w którym są dokładne nazwy... Ale z pamięci wymienię Ci:
    - Tulum - "Casa del Sol"
    - Valladolid - "La Candelaria"
    - Palenque - Coś zaraz przy ruinach
    - San Cristobal de las Casas - "Casa Caracol" - na ścianie widnieje jeden mały polski "mural", namalowany przez Nas na życzenie właścicielki lokalu ;)

    OdpowiedzUsuń