piątek, 25 października 2013

Nikaragua - podsumowanie

          Nikaragua to kolejny dobry przystanek na Naszej trasie dookoła świata. Spędziliśmy tutaj 11 dobrych, choć leniwych dni. Dobrych, no, może z jednym wyjątkiem, kiedy to w mikrobusie odpięto i wyciągnięto z plecaka Weronice wszystkie buty.

          Nikaragua to biedny kraj - tak mówią turyści, tak piszą przewodniki. Ale czy tak bardzo? Poza ogromną ilością sklepów z używaną odzieżą i obuwiem, nie wyróżnia się niczym od krajów, które odwiedziliśmy wcześniej. My wszystkie noclegi spędziliśmy w turystycznych miejscowościach: Leon, Las Penitas, Granada, San Juan del Sur. Miasteczka te, są pełne turystów z całego świata. W międzyczasie spotkaliśmy nawet trzech Polaków oraz jak wszędzie - ekspatów. Tak to już jest, że bogaci ludzie, głównie z USA ale też Europy i Ameryki Południowej przyjeżdżają do Nikaragui, żeby przeżyć w tropikach swoją emeryturę, albo żeby założyć małe biznesy takie jak hotele, hostele, restauracje. Poziom oferowanych usług jest więc często na wyższym poziomie niż u miejscowych. Słabo rozwinięta prowincja znajduje się w północno-wschodnich obszarach kraju, w stronę wybrzeża karaibskiego. Obszary położone na nizinie przy Pacyfiku oraz blisko "Panamericany" są dobrze rozwinięte i w pełni cywilizowane.

          W Nikaragui zdarzało Nam się zamawiać pancake's we francuskiej knajpce i pijać świeżo parzoną kawę z Kostaryki. Restauracje biedniejszych tubylców oddalają się coraz bardziej od głównych placów i deptaków miast. Najwięcej tanich lokalnych kuchni znajdujemy zwykle przy targowiskach miejskich. Możliwość zjedzenia obiadu w takiej lokalnej knajpie pozwala po pierwsze: zredukować przynajmniej o połowę koszty wyżywienia, a do tego daje szansę doświadczyć tego, co i w jaki sposób jedzą miejscowi. Dodatkowo możemy być niemal pewni, że dania są świeże. Kiedy kelner w drogiej zagranicznej restauracji jest jedynym gościem, lokalne stragany oblegane są masą tubylców zamawiających na przemian jedno z paru dań a'la carte czyli albo kurczak, albo mięso, albo ryba ;).

          W Nikaragui dominuje rolnictwo, głównie bawełna i kawa. Ten wspaniały czarny napój jest wciąż mało popularny wśród miejscowych, choć nie jest tak źle jak w Gwatemali czy Hondurasie, gdzie pija się tylko rozwodnione, rozpuszczalne substytuty.

          Nasz budżet w Nikaragui wypadł świetnie. Miało być tanio i było! Mimo, że w pierwszym tygodniu Naszego pobytu przekroczyliśmy zaplanowany budżet, to ostatnie cztery dni w San Juan del Sur pozwoliły Nam go podreperować. Wynegocjowaliśmy tani (i bardzo dobry!) nocleg i nie korzystaliśmy z żadnych atrakcji. Dzięki temu, w krótkim czasie dzienne wydatki zredukowaliśmy do Naszych najniższych w historii wyjazdu: 128zł za dzień! Dopiero teraz odczuliśmy, jak dobrze dla budżetu robi dłuższy czas spędzony w jednej miejscowości. Zwłaszcza gdy, główną rozrywką jest leżenie na plaży i skakanie na falach Pacyfiku.

           Przykładowe ceny w Nikaragui:

- Pokój dla dwóch osób: 24 do 54zł
- Obiad w lokalnej stołówce: 7,5 do 10zł
- Obiad w dobrej restauracji: 17 do 31zł
- Trzy godziny jazdy autobusem: 10zł
- Pamiątkowa koszulka: od 10zł
- 1 litr piwa w sklepie: 5zł












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz