W Peru spędziliśmy aż 25 dni, wciągu których przejechaliśmy ponad 3500 kilometrów. To Nasz drugi najdłuższy pobyt w jednym kraju, po Kanadzie, w której pracowaliśmy przez trzy miesiące.
Peru
wywarło na Nas ogromne wrażenie. Uważamy ten kraj za jeden z najciekawszych na Naszej trasie i cieszymy się z każdego dnia spędzonego tutaj. Zobaczyliśmy
niesamowity folklor rdzennych Indian Quechua. Mieszkańcy kraju generalnie byli dla Nas bardzo mili, pomocni i najczęściej uśmiechnięci.
Peru to
ogromny kraj, trzeci pod względem wielkości w Ameryce Południowej, a co za tym
idzie, oferujący bardzo różnorodne krajobrazy, o czym chyba przekonaliście się
śledząc Naszego bloga. Przejechaliśmy Peru wzdłuż, od północy na południe, mijając
bezkresne kamieniste pustynie, przechodząc pomiędzy ośnieżonymi
sześciotysięcznikami i jeżdżąc na deskach po piaskowych wydmach.
Widzieliśmy nawet trzy słynne rysunki z Nazca, choć skasował Nam się folder z fotorelacją z tamtego dnia. Dalej, zobaczyliśmy pingwiny
zamieszkujące przybrzeżne wyspy na Pacyfiku. Odwiedziliśmy słynne Machu Picchu i
wspinaliśmy się na Nasz pierwszy w życiu pięciotysięcznik (5822 m.n.p.m.!) oraz
pływaliśmy po jeszcze nieskażonym w pełni nowoczesnością, jeziorze Titicaca. Było
warto! Kraj ten oferuje jeszcze dużo więcej do zobaczenia. Na oglądanie Peru
trzeba by poświęcić z pewnością cały miesiąc, a jeśli ktoś chciałby jeszcze
zobaczyć Basen Amazonki (który zajmuje ponad połowę kraju), należałoby poświęcić dodatkowe tygodnie na tą bezkresną dżunglę.
Tylko ostatniego dnia, Peru próbowało uprzykrzyć Nam pobyt. Postanowiliśmy wysłać na wyspę Amantani wydrukowane zdjęcie pary, która gościła Nas tam na jedną noc. Cena ekspresowego wydruku fotografii nie była wcale zła, lecz kiedy na poczcie wredna Pani powiedziała, że znaczek na list idący de facto na tą samą pocztę kosztuje... prawie 7 zł! Aaaa, to przecież na pewno jest cena tylko dla nieświadomych turystów! Nie mieliśmy wyjścia, koperta zaadresowana tylko nazwiskiem odbiorców, nazwą wsi i wyspy została nadana.
Na jednym z poniższych zdjęć pokazaliśmy typowy sposób w jaki podaje się w Peru kawę. Wystarczy parę kropel esencji czarnego naparu, by kubek z gorącą wodą lub mlekiem, stał się pysznym początkiem dnia.
Na jednym z poniższych zdjęć pokazaliśmy typowy sposób w jaki podaje się w Peru kawę. Wystarczy parę kropel esencji czarnego naparu, by kubek z gorącą wodą lub mlekiem, stał się pysznym początkiem dnia.
W Peru
ceny są generalnie identyczne jak w Polsce. Nawet waluta ma podobny kurs: 1
nowy sol kosztuje 1,1 nowego złotego. Tym razem, po raz pierwszy od września
przekroczyliśmy Nasz budżet – trochę niespodziewanie, bo przez pomyłkę w
rachunkach pominęliśmy jedną wypłatę w bankomacie (850zł!). Pewni, że mimo
częstego jedzenia w restauracjach mieścimy się w założonych kosztach, nie
oszczędzaliśmy zbytnio. Nawet dwa dni temu zostaliśmy chyba po raz pierwszy raz
pochwaleni, że tak dobrze radzimy sobie z finansami, kiedy My akurat się pomyliliśmy.
Ale co tam! Peru było tego warte i zasłużyliśmy na trochę lepszego jedzenia i parę łyków pysznego, peruwiańskiego wina.
Wydaliśmy
tutaj najwięcej pieniędzy spośród innych krajów, ale jak wspomnieliśmy na
początku posta, byliśmy w Peru najdłużej – 25 dni. Nasze dzienne wydatki
oscylowały w granicy 206 złotych. Mimo wszystko było warto! Musimy teraz co
prawda trochę się spiąć, by wystarczyło Nam na wszystkie atrakcje jakie
zaplanowaliśmy sobie w Boliwii.
Przykładowe
ceny w Peru:
- Pokój 2-os z łazienką: 55 złotych
- Dwudaniowy obiad w stołówce: 5 – 10 zł
- Pstrąg w knajpce: 14 – 25 zł
- Świnka morska (danie!): 25 – 55 zł
- Nocny przejazd 9h autobusem: 45 zł
- Wypożyczenie deski sandboardowej na 2h: 5 zł
- Wejście do Machu Picchu (normalny): 140 zł
Pozdrawiam podróżników!
OdpowiedzUsuńPozdrówcie też La Paz, bo to jedno z moich ulubionych miejsc. Nie zapomnijcie o zjeździe na rowerkach z Chacaltaya, bo warto!
Irek
Planowaliśmy ten downhill jako jedną z ważniejszych atrakcji w Ameryki Południowej, ale chyba z niego zrezygnujemy. Okazało się, że część tej drogi przejechaliśmy już jadąc na sąsiednią Huayna Potosi. Lecz ważniejszym problemem okazuje się być pogoda - pora deszczowa w Boliwii zaczęła się na dobrze. Niby rano i w południe nie pada, ale i tak jest pochmurno. W zasadzie od wysokości 4500 m.n.p.m. albo pada śnieg albo deszcz - jest bardzo nieprzyjemnie, no i przede wszystkim bez widoków... a szkoda.
UsuńPozdrawiamy Tychy ;)
Rozumiem. Trzeba być elastycznym. A Huayana jest czadowa. Mało gdzie jest okazja wejść na 6000. Pozdrawiam!
Usuń