Wczoraj
o świcie dojechaliśmy do Khajuraho. To mała wioseczka, w której mieszka niecałe
20 tysięcy ludzi, a mimo to budowane jest właśnie tutaj międzynarodowe lotnisko
zresztą obok już istniejącego lotniska linii krajowych. Kilka lat wstecz
poprowadzono do Khajuraho linię kolejową z Delhi oraz Waranasi. Wszystko to za
sprawą 85 (25 bardzo dobrze zachowanych) świątyń hinduistycznych, których
powstanie datuje się na lata 950-1050. Część świątyń przetrwała w idealnym
stanie tylko ze względu na ich położenie. Na tych płaskich i spalonych słońcem
terenach, nie ma żadnych większych miast, więc muzułmańscy najeźdźcy ominęli tę
okolicę podczas zajmowania terenów Indii.
Świątynie
słyną nie tylko z powodu swojego wieku, czy historii – znane są na całym
świecie z setek rzeźb obrazujących pozycje Kama Sutry oraz różne bardziej oryginalne
wariacje miłosne. Pośród tysięcy rzeźb zdobiących elewację i wnętrza świątyń,
część z nich przedstawia kopulujące, często w akrobatycznych pozach, dwójki,
trójki, a nawet czwórki ludzi. Znaleźliśmy też rzeźbę wskazującą, że „koń może
być najlepszym przyjacielem człowieka”.
Jaki charakter
mają te splecione w miłosnych uściskach rzeźby, nie do końca wiadomo. My
natrafiliśmy na informację, że rzeźby te miały po prostu pokazywać ówczesnym ludziom
jak mogą się kochać.
Jesteśmy
tutaj tylko na dwa dni, choć tak naprawdę większość zdjęć zrobiliśmy wczoraj
popołudniu. Dzisiaj wstaliśmy o 6 rano, wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy
zwiedzać kolejne świątynie, oddalone nieco od wioski. Temperatura była
przyjemna, rowery w prawdzie najgorsze, jakie można sobie wyobrazić, ale lekki
wiatr i widok budzącego się życia na prowincji rekompensuje wszystko. Około
godziny 9, kiedy temperatura przekroczyła 40*C, wróciliśmy do hotelu.
Na
szczęście w nocy jedziemy klimatyzowanym pociągiem do Waranasi, czyli świętego miasta
hindusów, przez które przepływa ich najświętsza rzeka – Ganges.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz