Pozdrawiamy
z Kathmandu, ostatniego już miejsca które zwiedzamy w tej części Azji.
Kathmandu znacząco różni się od reszty Nepalu. Nie jest otoczone ani bujną
zieloną roślinnością, ani nie widać stąd Himalajów (do lat 90. ubiegłego wieku
można było stąd zobaczyć góry… obecnie zanieczyszczenie powietrza w dolinie
Kathmandu znacznie przekracza wszystkie możliwe normy).
Stolica Nepalu przypomina
trochę duże miasta indyjskie – na ulicach spacerują krowy, jest dużo śmieci, a
na drogach korki. Na szczęście Nepalczycy są wciąż niesamowicie przyjaźni i
mili. To chyba jeden z najbardziej uśmiechniętych narodów świata i do tego
zupełnie bezproblemowy. Można by powiedzieć „prawdziwych przyjaciół poznaje się
w biedzie”.
W
stolicy jesteśmy tylko na dwa pełne dni, więc skupiamy się na oglądaniu tylko
centrum i najbliższej okolicy. Część czasu zajmuje Nam też chodzenie po
sklepach z pamiątkami – mieszkamy w dzielnicy Thamel, czyli w tutejszym
turystycznym getcie.
W
czwartek zwiedzaliśmy centralny plac miasta – Durbar oraz świątynie małp
(ogromną buddyjską stupę i klasztor). Dzisiaj wybieraliśmy się do dawnej
stolicy, która dzisiaj stała się już częścią ponad milionowego Kathamndu.
widzę, że Tomek zaczepia zawsze małpki, które spotka na swojej drodze :D
OdpowiedzUsuńTak, Tomek zdecydowanie lubi małpki, a Wera bardzo polubiła słonie, i nie ma tu żadnych podtekstów i aluzji :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Mira i Radek.