W sobotę nad ranem przekroczyliśmy granicę indyjsko –
nepalską w Sonauli. Od Pokhary dzieliły Nas już tylko 184 kilometry, czyli 9.5
godziny jazdy nepalską wersją autostrady.
Nepal
to nieduży kraj pomiędzy Indiami i Chinami, zamieszkały przez ponad 30 milionów
ludzi. Według danych ONZ z 2011 roku, Nepal został sklasyfikowany pod względem
rozwoju na 157 miejscu pośród 186 państw świata. Ponoć połowa Nepalczyków żyje
za niewiele więcej niż dolara dziennie. My na szczęście nie musimy oglądać tej
biedy i przez 15 dni Naszego pobytu będziemy tylko w bardzo popularnych,
turystycznych rejonach. Zaczynamy od Pokhary – uroczego miasta położonego u
stóp Annapurny (8091 m n.p.m.), następnie dojedziemy do parku narodowego
Citwan, a na koniec zobaczymy stolicę Nepalu – Kathmandu.
Nepal
nazywany jest też najbardziej stromym krajem świata. Na południu kraju znajdują
się równiny leżące poniżej 100 m n.p.m., a na północnych granicach państwa piętrzą
się najwyższe himalajskie ośmiotysięczniki z Mt. Everestem (8848 m n.p.m.)
włącznie.
Pierwszego
dnia w Pokharze wypożyczyliśmy motor – indyjski „ścigacz” Bajaj Pulsar i na niego
siodle zwiedzaliśmy najbliższą okolicę, między innymi olbrzymią stupę pokoju o
wysokości 40 metrów, oraz najbardziej znany punkt widokowy Sarangkot. Ze
względu na absolutne zachmurzenie nie zobaczyliśmy żadnego z okolicznych
himalajskich szczytów, mimo że znajdowaliśmy się 30-40 kilometrów od Annapurny.
Drugiego
dnia wypożyczyliśmy rowery górskie i dojechaliśmy do dwóch tybetańskich monastyrów
położonych na obrzeżach miasta.
Trzeciego
dnia udaliśmy się na dwudziestopięcio kilometrowy rafting rzeką Trisuli, gdzie
mieliśmy sporo frajdy. Odcinki tej rzeki są klasyfikowane w skali trudności
jako 3+, co zapewniło Nam sporo adrenaliny na szybszych odcinkach. Nie obyło
się też bez kąpieli w lodowatej rzece.
Obecnie
odpoczywamy po tych trzech dniach atrakcji, czekamy na ubrania z pralni i jutro
wyruszamy na czterodniowy trekking na Poon Hill 3200 m n.p.m. Co prawda od paru
dni codzienne przez godzinę, może dwie, pada deszcz i według prognoz niewiele
ma się zmienić – ale liczymy na to, że Nam się poszczęści.
Jak zawsze fajny tekst i piękne kolorowe zdjęcia.Udanej pogody i niezapomnianych widoków podczas trekkingu.MK
OdpowiedzUsuńzdjęcie z koszem - miazga.
OdpowiedzUsuńfundujecie mi najlepszą lekcje geografii ever!
Tomek - nie będziesz golić się przez całego tripa? ;>
Buziaki Słonka! ;*
hahaha... Anek,
OdpowiedzUsuńrzut do kosza był trafiony!
Tomek nie chce ostatnio pozować do zdjęć, bo ogolił brodę ;P