poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Życie na Goa


Kolejny udany dzień na Goa.

Pierwszy raz na tych wakacjach ustawiliśmy budzik, żeby wstać trochę wcześniej… tj. o 9 rano ;) . Codziennie nie potrafimy zwlec się z łóżka, rano zawsze przez godzinę przewracamy się z boku na bok studząc Nasze ciała chłodnym powiewem powietrza z wiatraka nad nami.

        No właśnie, jak wygląda Nasz domek, z którego werandy dziś znów piszemy? Otóż to różowa chatka, którą widać na jednym z poniższych zdjęć (to pionowe po lewej stronie z przewróconą palmą na pierwszym planie).  Do plaży mamy 30 metrów, a do knajpki gdzie jemy śniadania 20 metrów. Domek z łazienką to wydatek rzędu 24zł za dzień. W pokoju są dwa wiatraki, a nad łóżkiem (małżeńskim :) ) wisi moskitiera. W łazience jest to co trzeba, choć „zimna” woda jest Naszym zdaniem wciąż trochę za ciepła :) Oczywiście opisujemy jedną z najtańszych opcji noclegu,  to typowo indyjsko-backpacerskie warunki.

        Śniadanie? Dzisiaj np. Tomek zamówił omlet, tosty, pieczone ziemniaczki z warzywami, herbatę z mlekiem oraz małą szklankę soku z arbuza za 8zł, a Weronika zamówiła kanapki z tuńczykiem za jeszcze trochę mniej. Może ceny nie są super niskie jak na to czego oczekiwaliśmy po Indiach, ale Goa to bardzo turystyczny rejon i pewnie dlatego ceny są wyższe niż gdzie indziej.

        Po południu znowu dosiedliśmy dwukołowej Hondy za 12zł plus wlaliśmy w nią 3 litry paliwa, to pozwoliło nam na zabawę przez cały dzień. Odwiedziliśmy pobliskie „Wild life Sanctuary”, ale jedne zwierzęta, które zobaczyliśmy to jaszczurki i… krokodyla w klatce. Wszystkie rośliny na Goa powoli usychają czekając na monsunowe deszcze. Motyle z rezerwatu też odleciały w siną dal… Odnośnie drabinki widocznej na zdjęciu poniżej, na którą wspina się Weronika to ok. połowa drogi na „domek na drzewie”, z którego można obserwować dzikie zwierzęta.

        W poprzednim poście nie opisaliśmy owoców w kształcie papryki – są to owoce nerkowca, w Polsce znanego tylko pod postacią orzeszków.

        Popołudnie postanowiliśmy spędziliśmy na pobliskiej plaży Patnem, gdzie byliśmy prawie sami. Tutaj zjedliśmy obiad, kąpaliśmy się w morzu i opalaliśmy się w przyjemnym popołudniowym słońcu.

        Na Goa  zupełnie nic nie zakłóca Naszego szczęścia, jest bardzo spokojnie – nikt Nas nie zaczepia, po prostu da się wypocząć. Wieczorem kelnerzy z restauracji przy plaży rozstawiają stoliki na piasku, a na nich zapalają świece. Ponieważ nie ma tutaj w ogóle naganiaczy, goście mogą sami wybrać sobie knajpkę w której chcieliby spędzić wieczór.

        Nasz pobyt na Goa powoli dobiega końca – teraz tylko Tomek musi wymyślić co zrobić, byśmy mogli tu spędzić jeszcze parę chwili.























3 komentarze:

  1. Tak trzymać! Ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogladajac te wspaniale fotki mialoby sie ochote w nie wskoczyc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie wygladacie :) przepieknie intensywna zieleń- czuć egzotyke.
    Domki boskie i te wszechobecne krowy :D
    Widzimy Werciu, ze słoneczko już cię trochę sparzylo (ochroniaj nosek).

    Calujemy Kochani,
    D&P

    OdpowiedzUsuń