sobota, 29 czerwca 2013

Toronto na kółkach

          Toronto jak i cała Kanada jest bardzo młode - w poniedziałek pierwszego lipca obchodzony będzie wszędzie Dzień Kanady, czyli 146 urodziny tego kraju. Kanada powstała w 1887 roku jako zjednoczone państwo, lecz Toronto istniało już wcześniej. W 1720 roku francuscy kolonizatorzy założyli tu małą faktorię, następnie miejsce to zaczęło się coraz prężniej rozwijać, aż nabrało obecną formę sześciomilionowego, multikulturowego miasta.

          Niedaleko od nowoczesnego centrum Toronto - Downtown, leży zachowana w starym stylu dzielnica "Destillery Historic District" stanowiąza zbiór 44 industrialnych budynków będących pozostałością po istniejącej tu od 1832 do 1990 roku destylarni Gooderham & Worts. W Kanadzie, gdzie starych budowli i zabytków jest niewiele, taka perełka wiktoriańskiej architektury otoczona jest szczególną troską miasta i tutejszych artystów. Od 2003 roku odrestaurowana destylarnia służy jako miejsce odbywania się licznych festiwali, czy wystaw. Mnóstwo jest tutaj stylowych galerii, scen teatralnych i sklepików z dizajnerskimi przedmiotami do wystroju wnętrz. Po przyjemnym spacerze, można usiąść w jednej z kilku industrialnych knajpek, by skosztować piwa ważonego w pobliskim zabytkowym mini browarze. Co ciekawe część zabytkowych budynków stanowią pierwsze piętra nowoczesnych apartamentów mieszkalnych, dzięki czemu The Destillery świetnie komponuje się z otaczającymi ją biurowcami Downtown.
          
         Następnym punktem Naszej wycieczki była plaża Cherry Beach, ale zarówno czystość wody jak i piasku zbliżona jest do tej z tyskiego Jeziora Paprocańskiego... Po powrocie dowiedzieliśmy się, że parę kilometrów dalej znajduje się imponująca duża plaża, usypana z przywiezionego piasku, ale odległość była zbyt duża, żeby tam pojechać i wrócić jeszcze tego samego dnia, kiedy jest jasno. Ciągle nie możemy się przestawić, że mimo iż widzimy z okien mieszkania Downtown i dzieli Nas trochę ponad 20 kilometrów drogi, to jedzie się tam tak długo. Ubolewamy nad brakiem ścieżek rowerowych i światłami, które są co 2-3 minuty jazdy...

          Natomiast w czwartek zobaczyliśmy prawdziwy hit! Kino "Drive in", czyli wciąż popularne w Ameryce Północnej kino samochodowe. Kiedyś w metropolii Toronto było ich parę, ale obecnie zostają one wypierane przez duże multiplexy. Zostało tylko jedno, ale wciąż cieszy się zainteresowaniem mieszkańców i codziennie po zmierzchu wyświetlane są różne filmy na trzech ekranach. Dźwięk przesyłany jest falami FM na określonej częstotliwości - wystarczy podjechać pod ekran, nastroić radio na określone fale i cieszyć się dźwiękiem z własnych głośników. Co więcej cena za wjazd do kina to 17$ za samochód, a dla przykładu normalny bilet do kina to wydatek rzędu 12$ od osoby.




















         

4 komentarze:

  1. śmiejesz się z Paprocan a tu: http://www.umtychy.pl/aktualnosci.php?k&p&a=8051

    A kino zajebiste ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie podróżnicy.
    Fajnie tam w Toronto. Podobają mi się szczególnie te stare budynki. Ale co przyroda z wcześniejszych etapów to przyroda. Miasto to zawsze sztuczny twór. A w Ameryce Północnej nie ma zabytków takich jak w Europie i Azji. Oczywiście każdy kontynent, każdy kraj ma coś co jest niepowtarzalne i specyficzne dla tego rejonu. Warto zobaczyć jak najwięcej, to racja. Pokażcie więcej zdjęć z miasta, bo za jakiś czas znowu ruszycie w naturę. I znowu relacja się zmieni.
    A co do kina to już myślałem, że pojechaliście na rowerach. Tylko gdzie macie w rowerkach radia? ;) A jaki film oglądaliście? Te punktowce to jak kukurydze na Tysiącleciu w Katowicach. Tyle, że ciutkę wyższe. Czekamy na dalsze relacje.

    Pozdrawiam,
    Jacek z pokładu Fandango

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film to akurat był kiepski "World War Z" - ale mimo to, kino okazało się być fenomenalnym przeżyciem ;) Tak jak filmu nie polecamy, to wizytę w Drive In jak najbardziej ;)

      Usuń
  3. Witajcie poróżujący...
    Czyżby praca Was pochłonęła? Czyżby w Kanadzie nic ciekawego nie było do oglądnięcia? Czyżby nic ciekawego się nie działo? Uszom nie słyszę, oczom nie wierzę. Parada paradą ale przecież chyba Kanada nie jest nudnym krajem.
    Piszcie co u Was słychać, co robicie, jak się bawicie, kogo ciekawego poznaliście.
    Czekamy nanowości, nrelacje, na zdjęcia...

    Pozdrawiam,
    Jacek z pokładu Fandango

    OdpowiedzUsuń