piątek, 18 października 2013

Urodziny Weroniki

          Po raz pierwszy podczas Naszej wyprawy dotarliśmy nad wybrzeże Pacyfiku. Szerokie, piaszczyste plaże, wiatr we włosach i surferzy - w takich okolicznościach spędziliśmy urodziny Weroniki. Przy okazji trafiamy ostatnio na bardzo przyjemne hostele. Ten nad oceanem położony był zupełnie przy plaży, mieliśmy bardzo duży pokój trzyosobowy z łazienką. Z restauracji hostelowej cały czas można było śledzić olbrzymie fale rozbijające się o brzeg.

          Nie mogliśmy odpuścić sobie krótkiego kursu surfingu. Wynajęliśmy dwóch lokalnych instruktorów oraz dwie deski. Szkolenie nie było jednak zbyt profesjonalne, Nasi nauczyciele mówili podobnie po angielsku jak my po hiszpańsku, czyli dość kiepsko. Do tego fale były ponoć za duże, żeby się uczyć podstaw. W rezultacie surfowanie nie szło Nam zupełnie. Myślimy, że to jeden z trudniejszych sportów - okiełznanie ogromnej siły oceanu wymaga wielu lat praktyki. Każdy z napotkanych surferów pływa już od długiego czasu i często uważa, że musi jeszcze dużo popracować. Wygląda na to, że trzeba uczyć się miesiącami, by być w stanie swobodnie pojechać na fali. Potem przychodzi dopiero nauka trików... Trzeba przede wszystkim zrozumieć ocean. Rozpoznanie dobrej fali to podstawa sukcesu -należy wiedzieć, kiedy należy się rozpędzić, kiedy wstać, kiedy i gdzie fala się załamie. To było dla Nas trudne i wiele prób zjazdu na fali zakończyło się kilkumetrowym przeturlaniem się po dnie i poturbowaniem przez fale. Instruktor Tomka został przy tym zraniony w nos lecącą na niego deską. Siła oceanu jest niesamowita!

          Po południu sami chcieliśmy jeszcze spróbować nabrać wprawy z deską, ale fale, które miały zrobić się spokojniejsze okazały się być jeszcze większe. Próbowaliśmy wejść do wody, ale po prostu nie byliśmy w stanie. Fale wyższe od Nas powodowały, że ludzkie ciało wraz z przywiązaną do kostki deską surfingową  nie jest w stanie przebić się na głębszą wodę. Doświadczeni surferzy mają na to sposoby, np. obrócenie deski do góry dnem, chwycenie się jej kurczowo i zanurkowanie pod falą. Parokrotnie Tomek próbował przerzucić swoją deskę nad rozburzoną falą i przepłynąć pod nią przynajmniej metr dalej. Kończyło się to ogromnym uderzeniem masy wody i przeturlaniem po dnie. Do tego ogromna, ciężka i pływająca na powierzchni deska stanowiła kolejne utrudnienie, ponieważ porwana przez falę ciągnęła jeszcze bardziej w stronę brzegu. W efekcie popołudniu nie udało Nam się popływać na własną rękę - dlatego zdjęcia jakie posiadamy z surfowania, to tylko te zrobione na brzegu :).

          Weronika otrzymała od Was mnóstwo życzeń, za które serdecznie dziękuje ;). Dodatkowo od Męża dostała w prezencie  różowy kubek termiczny, mini narzędnik z Victorinox'a - Swiss card, lizaka w kształcie serduszka oraz pilnik do paznokci z wzorem w banany ;).


















1 komentarz: