poniedziałek, 11 listopada 2013

Otavalo - dzień targowy

          Tak jak już zapowiedzieliśmy w poprzednim poście - odwiedziliśmy prawdopodobnie największe targowisko w Ameryce Południowej w Ekwadorskim Otavalo.

          Co sobotę, Indianie z całej okolicy oraz kupcy z położonej mniej więcej o pięćdziesiąt kilometrów stolicy - Quito, zjeżdżają się właśnie do Otavalo, by sprzedać lub kupić najróżniejsze towary. Centrum tego niedużego miasta zamienia się w trzy strefy handlowe: targ ze zwierzętami, targ z żywnością oraz na dużym placu Plaza de Ponchos - market wyrobów lokalnych i rękodzieł.

          Najciekawsza i zdecydowanie najbardziej żywa, była wymiana żywymi zwierzętami. Przeraźliwie głośne kwiczenie prosiąt słychać było już z odległości wielu metrów przed placem targowym. Ludzie zarówno z małymi świnkami oraz wielkimi warchlakami na smyczy przechodzili na pasach przez autostradę Panamerykańską dzielącą Otavalo na dwie części. Nie było też chwili, w której ktoś nie mijałby Nas z kurczakiem w ręku. Przy ekspozycji zwierząt, widzieliśmy ludzi żywo oceniających kondycję swoich przyszłych nabytków. Indianie targowali się i na przemian zachwalali albo wytykali wady krów, wołów czy koni.

          Market z jedzeniem o dziwo przebiegał nadzwyczaj spokojnie. Poza wieloma straganami gdzie miejscowi jedli wyjątkowo tłuste śniadania, można było kupić tutaj wszystkie owoce, warzywa i mięsa jakie tylko człowiek zapragnie ;).

          Na koniec skierowaliśmy się na Plaza de Ponchos, by poszukać ciekawych i tanich wyrobów ludowych. Tanich jak się okazało, wcale tam nie znaleźliśmy. To zupełnie Nas zaskoczyło - ceny jakie dyktowali tutejsi rzemieślnicy były dwa razy wyższe niż te, które proponowano Nam wcześniej na targu z rękodziełami w Quito (a przecież wszystkie te pamiątki do stolicy wędrują właśnie z Otavalo!). Indianie przyzwyczajeni już do zasobności portfeli bogatych turystów w średnim wieku z Ameryki, Niemiec, Skandynawii... rzucają astronomicznie wysokie ceny za swoje wyroby. My smutni, powtarzaliśmy im tylko za każdym razem, że to co Oni mają na straganie widzieliśmy za połowę tej ceny w samej stolicy... O żadnym rozsądnym rabacie nie było mowy. Teraz myślimy sobie, że mogliśmy zrobić zakupy w Quito, ten market w Otavalo jest przereklamowany!



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz